NJZ & LAND ROVER 
     CLUB  PL
OFF ROAD / CARAVANING


Rano jak zwykle zaczyna się upał, jedziemy zobaczyć przegapiony przez nas zamek w Biertan /powiedzieli mi o nim spotkani w nocy w Sig.
sympatyczni młodzi polscy wędrowcy będący w drodze do Turcji. Dalej zaliczamy Targu Mures gdzie postanawiamy
(upał straszny - palące słońce), że nie wracamy już do Sig. tylko lecimy w góry bo tam chłodniej. Poprzez Reghin docieramy do gór Kelemen
i wbijamy się w ich wyższe partie. Taplamy się w tamtejszych rzekach i dochodzimy do siebie po krótkiej acz intensywnej wizycie w cywilizacji.
Odnajdujemy też monument Decebala. Ruszamy w góry Besztercei gdzie zahaczamy o jeziorko Colibita. Dalej nasz szlak wiedzie przez
Prislopui do Parku Narodowego Calimani. Tu pozwalamy sobie /na dojeździe do PN na naprawdę ekstremalne kawałki ofrołdzenia.
W PN zaliczamy Nicola /1434/ oraz Ratitis /2021/

Z gór zjeżdżamy do Toplita i dalej przez góry Hasmas, i jeszcze dalej przez przełęcze Balaj, Bursu Cariei, Rotunda, Saua Gatei ciężkim
wymagającym off-road`em  często
gęsto w deszczach, docieramy do Rodańskich. Tu los funduje nam huśtawkę, co my do góry to burze, wichury i ulewy, no to my na dół by
przeczekać. Jak przestaje to my do góry i
cała polka zaczyna się od nowa. Po trzech dniach prób i spania wśród huczących przepełnionych rzek w mokrych jarach postanawiamy: dosyć
tego. Skończył nam się również gaz gospodarczy i
zostajemy z jednym 1 kg patronem. Nie mamy również już w zapasie półosi która wymieniałem kila dni temu przy okazji ekstremalnych podejść
do PN Calimani, a warunki deszczowej jazdy
w Rodańskich wskazują na możliwość kolejnej półosi /mam z tyłu "trutraka", dyfer więc wytrzymuje, nie wytrzymują za to dłuższe półosie.
Zostawiamy Rodnańskie na przyszły rok, co nie znaczy,
że nie machneliśmy w ich kilkudziesięciu km górskich jazd. Nawet znaleźliśmy spore pokłady śniegu !.

Jedziemy jeszcze do Cluj Napoca, miasto zwiedzamy tradycyjnie dla tego wyjazdu - wieczorem. Dalej skok asfaltami w góry Crailui. Ostatni
nocleg w Rumuni tego wyjazdu; w cichej i
spokojnej dolinie. Rano w towarzystwie wędrujących świń, pasących się koni i krów czynię przygotowania do powrotu. Wymieniam rozwalonego
na gumach panharda, dociągam tu i ówdzie śrubki.
Ruszamy do Oradea. 

W mieście trafiamy na jakiś festyn. Jedząc miczi, włócząc się po mieście odwlekamy czas wyjazdu. Rozważamy jeszcze wypad na kilka dni do
Padisu, ale brak gazu i puszek z żarciem
dla Szpery /praktycznie nie występują w sklepach a cena w PL 5 do 6 zł wynosi w Rumuni 10 Lei czyli ca 12 zł za puszkę/. Brak zapasowej
półosi i prawdę mówiąc również totalne zmęczenie
powoduje, że ruszamy w stronę granicy, przekraczamy ją 6 sierpnia po 42 dniach wyrypy. W PL na przełęczy Dukielskiej jesteśmy około
północy. Zbaczamy jeszcze w Bieszczady /pomyłka,
wracając z dzikich, pustych gór Rumuni pojechać w Bieszczady w środku tzw sezonu by szukać echa dawnych lat  - to po prostu pomyłka/.
Następnego dnia wieczorem jesteśmy w Krakowie. 
Kilka dni odpoczynku w Krakowie i ruszamy dalej na północ do domu do Zbrojewa

2006